...Herbaty
Administrator
"Doszliśmy na skraj lasu. Naszym oczom ukazało się coś czego nigdy byśmy sobie nie wyobrazili. Splątane ze sobą, niczym arajskie węże, niczym ciernisty gąszcz, grube pnie. Pięły się tak ponad chmury, gdzie ich końca widać nie było. Tam, gdzie ów wieże z ziemi wyrastały, nigdy nie doszliśmy. Demony z najniższych pokładów piekieł zstąpiły by nas ukarać za bezczeszczenie tego świętego miejsca…"
To fragment z dziennika jednego z członków największej znanej ekspedycji w dziejach. Ekspedycji mającej urzeczywistnić spekulacje proroków, uczonych i wielu artystów, którzy podążając za legendami twierdzili, że gdzieś istnieje mityczny las drzew sięgających ponad chmury.
Przygotowania do wyprawy trwały latami. Uczestniczyło w niej wiele tysięcy osób. Armie najemników, przedstawiciele różnych ras, nacji i kultur. Była wielka inicjatywa o nie znanych skutkach. Ekspedycja przedostała się w głąb morza gór, następnie zeszła pod ziemię i za pomocą łodzi podwodnych przedostała się zalanymi wodą jaskiniami, na drugą stronę pasma szczytów.
Po ujrzeniu pierwszego blasku słońca od wielu dni podróży pod powierzchnią ziemi, musieli przedostać się przez rozległą puszczę. Była to istna skarbnica wiedzy dla uczonych, którzy pragnęli poznać nowe gatunki roślin, zwierząt, ptaków. Za lasem rozciągało się pustkowie, zasiane w sporych odległościach wyrastającymi z ziemi drzewami. Pień każdego drzewa tworzyły właśnie splątane pomniejsze pnie. Wszystko poszło by bez większych problemów, gdyby nie to co napadło całą, wielotysięczną ekspedycję. Tak na prawdę dotąd nie wiadomo co to było. Krąży masa plotek i w rzeczywistości fakty znikły w gąszczu bajek na temat całej podróży. Wiadomo, że stoczyła się tam wojna. Nie tylko pomiędzy przybyszami zza gór, ale też tamtejszymi mieszkańcami.
Członkowie wyprawy zostali najpierw zaatakowani przez coś co najłatwiej chyba opisać słowem - demon. Działy się tam na prawdę okropne i koszmarne rzeczy. Byli atakowani przez żywe, namacalne potwory, a również przez dręczące upiory.
Na szczyt drzew tak na prawdę nikt się nie dostał, chociaż krążą plotki, iż tak. Jednak stamtąd zeszły pewne humanoidalne istoty, niezarejestrowane nigdy wcześniej. Próbowano budować z przywiezionych części pojazdy latające, aby się dostać do siedziby tubylców, lecz nie były w stanie podlecieć wystarczająco wysoko.
Mieszkańcy Axis wydawali się raczej rozumnymi istotami, ale nie wiadomo czy z natury, czy z ciekawości, byli bardzo naiwni wobec przybyszów. Tak jak mieszkańcy odizolowanej wyspy, którzy nie mogą się nadziwić nowoczesnej technologi, tak mieszkańcy Axis podziwiali, byli ciekawi i za razem bali się gości oraz tego co ze sobą przynieśli. Porozumiewali się niezrozumiałym językiem, który przez ten krótki czas pobytu na tamtych ziemiach udało się rozszyfrować. Niestety, nie wystarczająco by dokładnie poznać ich kulturę. Sprawiali raczej wrażenie odizolowanych od reszty świata, jak by nigdy nie schodzili z tych drzew. Było to uzasadnione prostym faktem, każdy kto schodził lub podchodził do drzewa był atakowany przez te upiorne demony. Co ciekawsze, one też posiadały swój rodzaj kultury i cywilizacji. Były rozumne. Ale na ich temat praktycznie nic nie wiadomo, a przynajmniej trudno jest oddzielić fakt od bajki.
Na szczycie drzew Axis panuje dosyć wysoka temperatura. Rozległe czasami na kilometry, korony sąsiadujących drzew nierzadko zahaczają o siebie tworząc naturalny most między poszczególnymi plemieniami tubylców. Grube, czasem jak boisko do gry w piłkę, gałęzie dają podstawę do zaistnienia tamtejszej cywilizacji.
Las ogromnych drzew sięgał daleko po horyzont i jego obrońcy nie dawali zbytniej swobody badaczom. W końcu z tej wielkiej wyprawy powróciła tylko garstka weteranów. Ostatecznie całe przedsięwzięcie nie przyniosło zysku, po za znikomą wiedzą na temat tamtych terenów. Powracający eksploratorzy przynieśli ze sobą nie tylko choroby i sensację, ale również mieszkańców tamtego świata. Nie, nikogo nie porywali. Tamci sami przyszli za nimi. Nie wiadomo dokładnie tylko ilu, w jaki sposób i dlaczego? Ta sprawa też ma wiele wersji wydarzeń.
Prawdy nikt nie zna i nigdy prawdopodobnie nie pozna, na temat tych, którzy mogli tam pozostać i przeżyć. Ze sprawozdań tych, którzy powrócili wynika, że ekspedycja uciekała przed obrońcami Axis. W rzeczywistości każdy brał nogi za pas i uciekał jak najdalej, nie martwiąc się o resztę. Z czasem powróciła jeszcze mała grupka członków ekspedycji, która się spóźniła. Być może wracali i inni, być może ktoś tam pozostał.
Na nieznanym lądzie polegli wielcy bohaterowie. Ci którzy chcieli przynieść światłość w mrok i rozświetlić go, ale tragicznie nie osiągnęli swojego celu. Pozostały po nich jedynie pieśni i legendy, paradoksalnie, topiące prawdę w otchłani ciemności.
Drzewa Axis są niezwykłymi i złożonymi roślinami, o ile można je tak nazwać. Przez swoje korzenie wchłaniają wszystkie materiały spod ziemi, włącznie z surowcami typu żelazo, złoto, węgiel, czasami inne. Zależy od tego co akurat znajduje się w zasięgu rozległych korzeni. Dokładnie nie wiadomo jak głęboko i szeroko sięgają, w każdym razie jest to ogromny obszar. Nawet podczas ekspedycji, kiedy płynęli pod pasmami gór, w podziemnych jaskiniach dostrzegano ogromne korzenie tych właśnie drzew.
Same z siebie wytwarzają wiele substancji i materiałów. Ich korony porasta wiele gatunków owoców. Na różnych drzewach można spotkać inne, co napędza handel między plemionami. Najpopularniejszym materiałem wykorzystywanym przez Axian jest bursztyno-podobny Dgueakdyit(Traktut). Od bursztynu jest twardszy, ale bardziej zanieczyszczony. Axianie znają metody bardzo dokładnego ich oczyszczania, przez filtrowanie, przetapianie, jednak ten sposób jest żmudny i długotrwały, dlatego czysty Dgueakdyit stosuje się tylko w specjalnych tworach.
Axis mogą się rozrastać tylko i wyłącznie po "locie dusz", raz na dwieście lat. Rozrastają się bardzo nieznacznie, niemal niezauważalnie.
Objętość korony jest zazwyczaj podobna. Średnica oscyluje w granicy kilometra.
Korony Axis porasta wiele gatunków roślin liściastych, które stanowią część menu Kreenonungów i Axian. Trzy z nich, po odpowiednim przyrządzeniu razem, dają silny narkotyk.
Przy ziemi poszczególne serpentyny-pnie odłączają się tworząc jeszcze większą i bardziej chaotyczną plątaninę, w której mieszkają Zyukki. Tam właśnie konstruują swoje architektoniczne dzieła, ograniczone przez rozrost korzeni.
Offline